Ostatnio bardzo dużo czasu spędzam w kuchni, zamykając w słoikach najpyszniejsze smaki lata. Niestety w tym roku warzyw i owoców jest zdecydowanie mniej, szybciej dojrzewają i szybciej się kończą. Trzeba więc się spieszyć, żeby ze wszystkim zdążyć 😉
Ostatnio bardzo dużo czasu spędzam w kuchni, zamykając w słoikach najpyszniejsze smaki lata. Niestety w tym roku warzyw i owoców jest zdecydowanie mniej, szybciej dojrzewają i szybciej się kończą. Trzeba więc się spieszyć, żeby ze wszystkim zdążyć 😉
Zawsze, kiedy kupię dużego kalafiora, którego nie damy rady zjeść za jednym podejściem, i tak gotuję całego, bo pozostałą część przerabiam na pyszne kotlety warzywne. Poniżej podaję przepis na kotlety z kalafiorem, ale ilości i składniki traktuję orientacyjnie, modyfikując przepis według aktualnej zawartości lodówki i dodając różne przyprawy, które potrafią mocno odmienić smak kotletów 😉 Dbam tylko o to, żeby masa miała odpowiednią konsystencję, z której da się uformować kotlety.
Dokładnie miesiąc temu pokazywałam szydełkowe heksagony z mojego babcinego bieżnika. Po około 40 latach sprułam ścieg łańcuszkowy łączący wszystkie elementy i w ten sposób otrzymałam 26 heksagonów, każdy o boku równym 13 cm. Torebkę w kolorze mlecznej czekolady uszyłam z dziesięciu ufarbowanych na brązowo heksagonów. Do uszycia tej torebki użyłam tylko sześciu heksagonów. Potrzebowałam ich mniej, ale tylko dlatego, że wykorzystałam jeszcze nogawkę z nienoszonych już spodni dżinsowych 😊
Pamiętacie raglanowy kardigan z bąblowymi rękawami, który zrobiłam prawie trzy lata temu? Wtedy efekt ombre wyszedł mi trochę przypadkiem, bardziej z potrzeby wykorzystania włóczek i dokończenia rozpoczętej robótki niż świadomego zaplanowania rozmieszczenia kolorów 😉 Ten sweter zrobiłam bazując na kardiganie, starałam się, oczywiście na ile włóczki, które miałam pozwoliły, odtworzyć tę kolorystykę ombre.
To moja pierwsza bluzeczka zrobiona szydełkiem 💓 Z czteronitkowej, nieskręconej (co było dużym utrudnieniem) bawełnianej włóczki powstała rzecz, którą będę naprawdę nosić z przyjemnością. Jest ażurowa - ale nie za bardzo, lekko dopasowana, o długości idealnie pasującej do długich, zamaszystych spódnic, które uwielbiam nosić latem.
Domowy peeling lawendowy, dzięki drobinkom soli lub cukru, pomaga złuszczać martwy naskórek i pobudza krążenie, a to przyczynia się do wygładzenia i ujędrnienia skóry. Lawenda dzięki swoim właściwościom kojącym i antyseptycznym pomaga łagodzić podrażnienia, zaczerwienienia i swędzenie skóry. Peeling lawendowy, w którym zastosujesz dobry naturalny olej, nawilży i odżywi twoją skórę, pozostawiając ją miękką i gładką. Dodatkowo zapach lawendy działa relaksująco i uspokajająco, co sprawia, że peeling może stać się przyjemnym rytuałem pielęgnacyjnym 💜 A najważniejsze, że taki peeling jest całkowicie naturalny i nie zawiera plastikowych mikrogranulek, tutaj środkiem "ściernym" są kryształki soli lub cukru, które po użyciu rozpuszczą się w wodzie.
Wczoraj zrobiłam sobie pierwszą w tym roku porcję cukru lawendowego i od razu postanowiłam wykorzystać jego część do upieczenia szybkiego ciasta do kawy. Przepis na paj jabłkowy lekko zmodyfikowałam i zamiast cynamonu użyłam cukru lawendowego 💜
Wszyscy znamy cukier waniliowy (ten z dodatkiem miąższu z laski wanilii) i cukier wanilinowy (aromatyzowany sztuczną waniliną) i bardzo chętnie używamy cukru pachnącego wanilią do prawie wszystkich słodkich potraw i ciast. Cukier lawendowy, chociaż powoli i nieśmiało pojawia się w sklepach, staje się coraz bardziej znany i używany. Ma bardzo podobne zastosowanie do cukru waniliowego. Można go używać do ciast, deserów, lodów, napojów. Bardzo lubi towarzystwo skórki cytrynowej, wręcz mam wrażenie, że podbija ona lawendowy aromat.
Te ceramiczne kwiatki ulepiłam prawie rok temu z myślą o tym, że wkleję główki kwiatków na jakiś grubszy drut, to samo zrobię z listkami i będę miała całoroczny bukiecik kwiatów do wazonu. Ostatecznie jednak porzuciłam ten pomysł i kwiatki czekały na nową koncepcję 😉
Postanowiłam zrobić sobie na lato szydełkową torebkę. Kolejną, bo już mam kilka sznurkowych torebek, które wydziergałam w poprzednich sezonach. Ta jednak miała być inna. Pomyślałam o kwadratach babuni, a ostatecznie mam torebkę z heksagonów (i wcale nie jestem pewna czy nie babuni, tzn. mojej babci 💗)
Od jakiegoś czasu praktycznie nie rozstaję się z okularami do czytania, szczególnie podczas zakupów w sklepie, żeby móc rozszyfrować te nieczytelne mikroskopijne napisy na opakowaniach produktów. Okulista orzekł, że to tzw. starcza dalekowzroczność, czyli ... wszystko zgodnie z peselem 😉 A że nie lubię okularów na łańcuszku, to uszyłam sobie mięciutkie etui zamykane na zamek błyskawiczny. A właściwie to nie jedno, a od razu kilka, bo na pewno się przydadzą 😻
Pamiętacie szmaragdowy sweterek - chmurkę, który zrobiłam z pojedynczej nitki Brushed Alpaca Silk od Dropsa? Sweterek ma już ponad dwa lata, noszę go dość często i bardzo lubię delikatność i przyjemny dotyk dzianiny, która powstała z mieszanki alpaki i jedwabiu. Tym razem wybrałam kolor niebieski (pacyfik blue) i dodałam syntetyczną niebieską nitkę z drobniutkimi srebrnymi cekinkami.
W lutym z resztek fantazyjnych włóczek wydziergałam prosty, przewiewny sweterek z szerokimi rękawami. Staram się (w miarę możliwości, oczywiście) zużywać stare włóczki, żeby zwolnić miejsce na nowe.
Potrzebowałam nowych podkładek stołowych do codziennego użytku. Chciałam, żeby były w odcieniach brązu. Ale okazało się, że brązowych szmatek w moich zapasach jakoś tak mało... Mogłam coś dokupić, ale musiałabym czekać na przesyłkę... Albo kombinować z tego co mam i mieć podkładki na już. Wybrałam to drugie rozwiązanie 😊
Zrobiłam kolejny sweterek z włóczek z moich zapasów. Ostatnio więcej dziergam niż szyję, ale mam wrażenie, że włóczek w szafie ubywa zdecydowanie za wolno. Tym razem połączyłam włóczkę Merino Gold od Madame Tricote Paris w jadowitym, różowym kolorze z wrzosowym moherkiem Brushed Alpaca Silk od Dropsa, który ma w składzie alpakę i jedwab.
Dawno nie robiłam skarpet na drutach. Właściwie przez ostatnie dwa lata bardzo mało dziergałam na drutach, a nieużywane szydełka zarosły kurzem. W tym okresie prawie cały mój wolny czas pochłaniała ceramika, co zresztą widać po moich wpisach na blogu. No ale chyba już ulepiłam z gliny wszystko to, co miałam do ulepienia, bo mój zapał do ceramiki osłabł na tyle, że w tym roku wróciłam do włóczek. Te na szczęście nie mają terminu przydatności, a ja po wielu miesiącach z radością przeglądałam zgromadzone motki 😊
Tę chustę zrobiłam z pięknego wzoru "Stella Shawl", którego autorem jest Jacek Mrożewicz alias Tresowane Szydełko Jacka.
To mój kolejny sweter tzw. "resztkowiec", który powstał z kłębuszków włóczek pozostałych po zrobieniu innych projektów. Pierwszy sweter z resztek włóczek był zimowym grubaskiem. Ten również wydziergałam na drutach nr 8, ale z dość cienkich włóczek, więc powstał ażurowy, przewiewny sweterek - w sam raz na nadchodzącą wiosnę.
Z resztek pikówki, która została mi po uszyciu bezrękawnika (a właściwie dwóch), uszyłam małą sportową torebkę w typie listonoszki. Torebeczka ma wymiary 16 cm x 24 cm i kilka kieszonek, które pomieszczą różne przydatne drobiazgi.