środa, 20 maja 2020

Znaczniki do roślin ogrodowych ze szpatułek laryngologicznych - DIY za grosze :)


Zdarzyło się Wam kiedyś wysiać nasiona, wyhodować sadzonki i ostatecznie zebrać plon inny niż ten, którego się spodziewaliście? Nie mówię o tym, żeby pomylić młody krzaczek pomidora z papryką, bo to raczej mało prawdopodobne. Ale zdarzyło mi się już posadzić sadzonkę pomidora przy solidnym paliku w przekonaniu, że zbiorę pomidory giganty, a okazało się, że wyrosły drobne koktailówki, które miały rosnąć w donicy na tarasie ;)

A wszystko przez to, że na doniczki przyklejałam nalepki z zapisaną nazwą rozsady. Nalepki takie często odpadały i wystarczyła chwila nieuwagi, żeby roślinka stała się anonimowa...

Od tego czasu zaczęłam używać białych plastikowych tabliczek, na których markerem wodoodpornym wpisywałam nazwę rośliny. Ale takie tabliczki były cieniutkie, pod wpływem słońca niszczyły się, pękały i na grządkach znajdowałam kawałki białego plastiku. Dlatego postanowiłam zrobić sobie znaczniki drewniane.
 

Najpierw pomyślałam o suchych patykach zebranych w lesie, a jeszcze lepiej takich kawałkach drewna znad morza, na których można byłoby nanieść nazwy roślin. Ale kiedy zorientowałam się, że w aptece można kupić za grosze drewniane szpatułki laryngologiczne, stwierdziłam, że to jest to! 

Opakowanie 100 sztuk kosztuje niewiele ponad 6 złotych. Szpatułki są idealnie równe, gładkie i wystarczająco duże.


Na szpatułkach nazwy roślin można napisać markerem wodoodpornym, albo wypalić przy pomocy lutownicy lub pirografu. Ja swój przyrząd do wypalania w drewnie i skórze z wymiennymi końcówkami kupiłam okazyjnie w Lidlu już jakiś czas temu. Leżał dotąd nieużywany i po raz pierwszy użyłam go właśnie do wypalenia nazw ziół.


Dla ułatwienia nazwy ziół napisałam sobie najpierw ołówkiem, a dopiero potem wypaliłam pirografem.


Dlaczego oznaczam też zioła? Warto to robić, szczególnie w przypadku młodych roślin. Kiedy któryś z domowników zostanie poproszony o przyniesienie z ogrodu estragonu czy rozmarynu do przyprawienia mięsa do obiadu, nie będzie miał wątpliwości, gdzie szukać tych właściwych ziół ;)


Część wypalonych szpatułek zostawiłam w stanie surowym, a część zaolejowałam olejem jadalnym. Chcę sprawdzić jak długo jedne i drugie znaczniki przetrwają w wilgotnej glebie, znosząc podlewanie, deszcz i słońce.


Pomidory jeszcze czekają na posadzenie w gruncie. Już po "zimnej Zośce" a u mnie nad ranem było dziś tylko 1,5 stopnia!  Zaczęłam więc znakowanie sadzonek od ziół, które już rosną sobie w ogrodzie w drewnianych skrzyniach. 

dużą skrzynię ze zdjęć powyżej zrobiłam 5 lat temu z przeznaczeniem na truskawki. Skrzynia nadal mi służy, a w tym roku posadziłam w niej zioła.


Małe skrzynki drewniane to w rzeczywistości tylko ramy bez dna, które tworzą osłonki dla kwadratowych doniczek o pojemności 11 litrów. Mój zdolny mąż zrobił je ze... sztachet ogrodowych kupionych w sklepie drzewnym :) 

Znaczniki z drewnianych szpatułek ładnie komponują się z drewnianymi osłonkami i na pewno wyglądają lepiej niż plastikowe tabliczki. 


No to idę zrobić inwentaryzację sadzonek i zaraz będę wypalać kolejne znaczniki  :)



Pozdrawiam serdecznie

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz