Heh, hej, wróciłam :) A kiedy spojrzałam na datę poprzedniego postu, nie mogłam uwierzyć, że minęły już trzy tygodnie...
W tym czasie pochłonęły mnie obowiązki zawodowe, z których na szczęście już się rozliczyłam :)
Absorbowały mnie również inne zobowiązania, powiedzmy pozazawodowe i do tego hmm... dobrowolne ;) Otóż podjęłam się poprowadzenia warsztatów z podstaw wyplatania z wikliny papierowej. Wszystko fajnie, tylko że wcześniej wiklinę papierową znałam tylko od strony - że tak powiem - teoretycznej. Tak więc, żeby pokazać coś innym, najpierw sama musiałam się trochę podszkolić z praktyki.
Muszę się pochwalić, że bez problemu kręcę już rurki przy użyciu mężowskiej wkrętarki. Filmik wujka Przyrody okazał się bardzo pomocny :) Teraz skręcanie rurek stało się przyjemnością - muszę tylko pamiętać o systematycznym ładowaniu akumulatora wkrętarki...
Nauczyłam się kilku podstawowych splotów, wyplotłam kilka koszyków...