Ostatnie dwa tygodnie spędziłam na Mazurach, wykorzystując zasłużony urlop :) Pakując się na wyjazd stwierdziłam, że brakuje mi długiej, szerokiej spódnicy i jakiejś lekkiej bawełnianej bluzki, pasującej do wszystkiego. No więc usiadłam do maszyny i w jeden wieczór uszyłam oba ciuszki. Ale o tym później...
Podczas urlopu odwiedziłam wiele ciekawych miejsc, przede wszystkim Krutyń, który był "bazą wypadową" do innych miejscowości. Zaliczyłam spływ rzeką Krutynią, odwiedziłam Rezerwat Zakręt, podziwiając jeziorko z pływającymi wysepkami i "Zakochaną Parę" - ok. 160-letni dąb obejmujący swoimi konarami ok. 250-letnią sosnę. Zwiedziłam też Muzeum Przyrodnicze w Krutyniu, gdzie wystawione są wypchane ptaki i zwierzęta, głównie takie, które zginęły na drogach albo od linii energetycznych. Zwierzęta są przepięknie spreparowane, wyglądają jak żywe.
Byłam w Kosewie Górnym słynącym z hodowli jeleniowatych; po tej wizycie już wiem czym się różnią rogi od poroża i już na pewno nie będę na wszystko mówiła sarenka :)
W Kadzidłowie, w Parku Dzikich Zwierząt miałam okazję zobaczyć po raz pierwszy na żywo wilki, rysie, żbiki, łosią rodzinę, w której kilka miesięcy temu przyszły na świat bliźnięta. Poza tym całe mnóstwo innych zwierząt i ciekawych ptaków.
Zwiedziłam wreszcie słynne muzeum w Leśniczówce w Praniu, w której przebywał i tworzył K.I.Gałczyński, w Muzeum Polskiej Sztuki Ludowej w Pieckach podziwiałam niesamowitą ilość glinianych figurek i płaskorzeźb stworzonych głównie przez jedną artystkę - Panią Władysławę Prucnal oraz rzeźby w drewnie i malarstwo, także na szkle innych twórców ludowych.
Byłam w Rezerwacie Łuknajno, odwiedziłam też Strzałowo, w którym między innymi znajduje się karmowisko zwierząt z kamerami, które umożliwiają podglądanie zwierząt na żywo. Przez całą wiosnę obserwowałam przez internet stadko dzików, które wieczorami pożywiało się w tej leśnej stołówce :)
Z ogromnym zainteresowaniem zwiedziłam średniowieczną osadę Galindia w miejscowości Iznota, pełną wspaniałych rzeźb w drewnie i kamieniu.
Mikołajki przywitały mnie lasem masztów żaglówek, wśród "pojazdów pływających" zauważyłam ciekawe rowery wodne w kształcie samochodzików. Niestety w tym roku nie udało mi się zjeść słynnych gofrów z jagodami - po prostu sezon na jagody już się skończył :( Ale za to wędzona sielawa była po prostu genialnie pyszna :)))
Wróciłam pełna wrażeń, bogatsza o jakieś 1500 zdjęć :) Właśnie trwa ich ostra selekcja, szkoda mi każdego usuwanego zdjęcia, ale przecież nie ma sensu przechowywanie takiej ilości...
Przedstawiam tylko migawki z miejsc, które odwiedziłam:
|
Nad rzeką Krutynią |